Przeprosiny w gazecie
W 2020 roku na łamach Głosu Wielkopolskiego zostały opublikowane przeprosiny skierowane do mojego Klienta za zamieszczenie nieprawdziwych informacji o jego działalności na znanym serwisie internetowym, oferującym m.in. usługę pozwalającą na publikowanie opinii o lekarzach, wyszukiwarkę lekarzy, czy też możliwość umówienia się na wizytę lekarską.
Opis postępowania
Był to finał czteroletnich starań, zmierzających do naprawienia szkody wyrządzonej lekarzowi poprzez szerzenie nieprawdziwych informacji w Internecie.
Sprawa zaczęła się od tego, że we wcześniej wspomnianym serwisie, bez zgody i wiedzy mojego Klienta, założono mu profil, umożliwiający między innymi zamieszczanie opinii o lekarzu. Jedna z opinii, opublikowana w maju 2016 roku, zawierała informacje o prowadzonej przez lekarza działalności, które nie były zgodne z prawdą, godziły w jego dobre imię i wizerunek profesjonalisty.
1) Prośba o uniemożliwienie dostępu do opinii
Najpierw zwróciłem się z prośbą o uniemożliwienie dostępu do tej opinii, a także z wnioskiem o podanie danych osobowych naruszyciela prawa – autora opinii, bezpośrednio do spółki prowadzącej ww. serwis internetowy.
Zgodnie z art. 14 ustawy z dnia 18 lipca 2002 r. o świadczeniu usług drogą elektroniczną (t.j. Dz. U. z 2020 r. poz. 344, dalej „ustawa”) spółka ponosiła bowiem, co do zasady, odpowiedzialność za treść umieszczonych na swoim serwisie internetowym wpisów, o ile są one bezprawne, a powzięto już wiedzę o bezprawnym charakterze przechowywanych danych.
W myśl wcześniej cytowanych przepisów, spółka mogłaby uniknąć ewentualnej odpowiedzialności, jeżeli po uzyskaniu urzędowego zawiadomienia lub uzyskaniu wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze komentarza niezwłocznie uniemożliwiłaby do niego dostęp.
Problem w tym, że spółka zasugerowała, że ewentualna moderacja wpisu jest możliwa wyłącznie za pośrednictwem prowadzonego przez siebie serwisu internetowego. Wymagałoby to niestety akceptacji zasad jego działania. Tymczasem, jak już wspomniano, profil lekarza był założony przez spółkę, a lekarz ten nie chciał wcale korzystać z serwisu, ani się na niego logować. Ostatecznie jednak spółka postanowiła wyjaśnić sprawę poza sugerowaną przez siebie ścieżką postępowania, co zresztą odpowiadało prawu. Forma zgłoszenia o bezprawnym charakterze opinii nie ma bowiem znaczenia i nie istnieje w tym zakresie obowiązek dostosowywania się do wymogów i procedur przewidzianych przez podmiot, prowadzący serwis internetowy.
Na podstawie przeprowadzonego postępowania wyjaśniającego spółka stwierdziła, że autor opinii potwierdził opisany w opinii przebieg zdarzeń, a tym samym zgłoszenie nieprawidłowości nie może mieć charakteru wiarygodnej wiadomości o bezprawnym charakterze opinii, co z kolei nie obliguje spółki do uniemożliwienia dostępu do opinii.
Spółka ostatecznie usunęła cały profil mojego Klienta z prowadzonego przez siebie serwisu internetowego w związku z wnioskiem o usunięcie wszelkich danych osobowych lekarza na podstawie RODO tj. w związku z brakiem zgody na przetwarzanie danych osobowych. Nawiasem mówiąc, w wyroku Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z dnia 29 stycznia 2014 roku o sygn. II Sa/Wa 1819/13 ww. sąd orzekł, że jedynie rejestr lekarzy prowadzony przez właściwą okręgową izbę lekarską pełni zarówno funkcję informacyjną, jak też ochronną i to nie tylko dla osób korzystających ze świadczeń medycznych, ale również samych lekarzy, co podaje w wątpliwość działalność komercyjnych serwisów internetowych, agregujących dane lekarzy.
Dalsze kroki prawne skierowano juz pko osobie publikującej wpis.
2) wniosek do GIODO i postępowanie karne
W stosunku do autora opinii podjęto następujące kroki:
Po pierwsze, wniesiono wniosek do Generalnego Inspektora Danych Osobowych (wniosek był zgłaszany jeszcze przed wprowadzeniem funkcji Prezesa Urzędu Ochrony Danych osobowych) o nakazanie spółce przekazania posiadanych danych osobowych anonimowego użytkownika serwisu, który umieścił na nim przedmiotową opinię, a także adresu IP komputera (urządzenia), z którego dokonano takiego wpisu.
Po drugie, wniesiono na Policję skargę w trybie art. 488 kodeksu postępowania karnego w związku z możliwością popełnienia przestępstwa zniesławienia, o którym mowa w art. 212 kodeksu karnego.
Po trzecie, planowano wnieść sprawę cywilną w związku z naruszeniem dóbr osobistych lekarza, o których mowa w art. 23 i 24 kodeksu cywilnego.
Niestety, z powodu braku posiadania danych osobowych autora opinii, w zasadzie niemożliwe było samodzielne wniesienie pozwu w sprawie cywilnej przeciwko takiej osobie (w pozwie należy wskazać dane pozwanego, w tym jego imię, nazwisko, czy miejsce zamieszkania), ani samodzielne sformułowanie tzw. prywatnego aktu oskarżenia w sprawie karnej w związku z prawdopodobnym naruszeniem art. 212 KK (z tych samych przyczyn).
3) problemy w uzyskaniu danych naruszyciela
Dzięki podjętym krokom, dane osobowe autora wpisu były potencjalnie możliwe do ustalenia. Wszczęte postępowania były niestety bardzo długotrwałe i wymagały stałego nadzoru. GIODO ustalił częściowo dane autora wpisu, dopiero po wygranej sprawie przed Wojewódzkim Sądem Administracyjnym w Warszawie, który stwierdził bezczynność ww. organu i nakazał szybsze rozpatrzenie wniosku o udostępnienie danych osobowych, który przez wiele miesięcy pozostawał bez żadnej odpowiedzi.
Sprawa karna z kolei została przekazana przez Policję do sądu, który trzykrotnie, bezskutecznie umorzył postępowanie z uwagi m.in. na rzekomą niemożność wykrycia sprawcy. Przy czym postanowienia o umorzeniu postępowania, na szczęście, były każdorazowo uchylane przez sąd wyższej instancji i przekazywane do ponownego rozpoznania.
Na domiar złego, z powodu długotrwałości postępowań okazało się, że dostawca Internetu, który potencjalnie miał możliwość ustalenia dokładnych danych autora wpisu, na podstawie ustalonego w toku postępowań adresu IP, nie posiada już takich informacji z uwagi na upływ czasu.
Korzystny finał
Ostatecznie jednak, dzięki temu, że każdy z podmiotów prowadzących postępowanie ustalił część danych osobowych autora wpisu, udało się po ich całościowym zastawieniu ustalić dokładnie kto, z imienia i nazwiska, był autorem opinii.
Finał sprawy był korzystny dla lekarza wszczynającego wszystkie postępowania.
W czerwcu 2020 roku, a więc cztery lata po dokonaniu wpisu, doszło do tzw. posiedzenia pojednawczego w ramach nadal toczącego się postępowania karnego, na którym to ostatecznie zawarto ugodę pomiędzy lekarzem i autorem komentarza. Na mocy tej ugody, autor opinii wpłacił symboliczną kwotę na rzecz jednego z poznańskich szpitali, a także opublikował, na swój koszt, wspomniane na wstępie artykułu przeprosiny w związku z zamieszczeniem nieprawdziwych informacji o Kliencie
Najnowsze komentarze